Imperium Kokuzuma
Z wielkim trudem i sapiącym oddechem wspinasz się po skałach, starając się znaleźć odpowiednią podporę dla rąk i nóg, miejsca, które pomogą podciągnąć się w górę, coraz wyżej. Czujesz, jak chłodny, wilgotny wiatr z domieszką morskiej bryzy smaga Twoje zmarznięte policzki. Patrzysz przez ramię, biorąc głęboki wdech zimnego, czystego powietrza. Widzisz w oddali wzburzone morze, a nad nim skupisko ciemnych chmur. Wygląda to na spory sztorm. W myślach cieszysz się, że nie musisz być teraz jednym z marynarzy, którzy walczą z żywiołem, po chwili jednak zdajesz sobie sprawę, że nie znajdujesz się w wiele lepszej sytuacji. Od upadku w przepaść dzieli Cię jeden sznur i cztery wyziębione, zmęczone kończyny, uporczywie trzymające się wystających odłamków skały z nadzieją, że się nie ukruszy. Teraz już nie ma odwrotu. Idziesz w górę, wyżej i wyżej. Wiesz, że mogłeś wybrać prostszą drogę mało uczęszczanym szlakiem, ale wiesz też, że gdybyś nie pokonał tego wyzwania, straciłbyś wiele dni i szansę, po którą właśnie zmierzasz.
Po kilku kolejnych godzinach z ulgą stwierdzasz, że szczyt jest coraz bliżej. Widzisz zarys czerwonej iglicy, która niewątpliwie świadczy o obecności klasztoru, do którego chcesz dojść. Po raz kolejny odwracasz wzrok, by spojrzeć na krajobraz za Twymi plecami. W dole majaczy pogorzelisko, wypalone i wycięte lasy, które były teraz jedynie łysym, spalonym polem przecinanym gdzieniegdzie kurhanami. Wiesz, że to pozostałość po bitwie – jednej z wielu, które toczą się podczas wojny domowej trawiącej ten kraj. Potrząsasz lekko głową i pokonujesz ostatnie kilkanaście metrów dzielących Cię od szczytu. Wykończony tak długotrwałym wysiłkiem, trudem i zimnem, padasz na ziemię i dyszysz ciężko z zamkniętymi oczami. Nie czujesz upływu czasu, jedynie górski chłód i obłoczki pary, które tworzy Twój oddech. Nagle tuż przy Tobie odzywa się głos:
-Pokonałeś ścianę Shinazuki? Wyśmienicie, wyśmienicie!
Zrywasz się na równe nogi, zszokowany nieoczekiwanym towarzystwem. Byłbyś w stanie przysiąc, że nie słyszałeś żadnych kroków, a przecież wyczulony słuch był jednym z Twoich większych atutów. Przed Tobą stoi mężczyzna ogolony na łyso, mający swe lata świetności dawno za sobą, jednak jego ciało wydawało się być w doskonałej formie. Stał wyprostowany, biła od niego jakaś nieokreślona siła, której nie dało się nie podziwiać.
-Jesteś tu, by pobierać od nas nauki? – zapytał mężczyzna, poprawiając na sobie szkarłatne szaty mnicha. – Czy może jestes tu w poszukiwaniu siebie? A może jedno i drugie?
-Czy to klasztor mnichów Wisharu? – pytasz, trochę onieśmielony. W końcu tyle o nich słyszałeś, a teraz... wygląda na to, że stał przed tobą ów mnich z krwi i kosci! Reflektujesz się szybko i składasz głęboki pokłon. – Jeszcze sam nie wiem, Mistrzu. Ale wiem, że przeznaczenie wiedzie mnie właśnie tutaj.
Mnich skinął głową z powagą i zrozumieniem.
-Zatem... zapraszamy. Pozwól, że najpierw Cię oprowadzę.
Po kilku kolejnych godzinach z ulgą stwierdzasz, że szczyt jest coraz bliżej. Widzisz zarys czerwonej iglicy, która niewątpliwie świadczy o obecności klasztoru, do którego chcesz dojść. Po raz kolejny odwracasz wzrok, by spojrzeć na krajobraz za Twymi plecami. W dole majaczy pogorzelisko, wypalone i wycięte lasy, które były teraz jedynie łysym, spalonym polem przecinanym gdzieniegdzie kurhanami. Wiesz, że to pozostałość po bitwie – jednej z wielu, które toczą się podczas wojny domowej trawiącej ten kraj. Potrząsasz lekko głową i pokonujesz ostatnie kilkanaście metrów dzielących Cię od szczytu. Wykończony tak długotrwałym wysiłkiem, trudem i zimnem, padasz na ziemię i dyszysz ciężko z zamkniętymi oczami. Nie czujesz upływu czasu, jedynie górski chłód i obłoczki pary, które tworzy Twój oddech. Nagle tuż przy Tobie odzywa się głos:
-Pokonałeś ścianę Shinazuki? Wyśmienicie, wyśmienicie!
Zrywasz się na równe nogi, zszokowany nieoczekiwanym towarzystwem. Byłbyś w stanie przysiąc, że nie słyszałeś żadnych kroków, a przecież wyczulony słuch był jednym z Twoich większych atutów. Przed Tobą stoi mężczyzna ogolony na łyso, mający swe lata świetności dawno za sobą, jednak jego ciało wydawało się być w doskonałej formie. Stał wyprostowany, biła od niego jakaś nieokreślona siła, której nie dało się nie podziwiać.
-Jesteś tu, by pobierać od nas nauki? – zapytał mężczyzna, poprawiając na sobie szkarłatne szaty mnicha. – Czy może jestes tu w poszukiwaniu siebie? A może jedno i drugie?
-Czy to klasztor mnichów Wisharu? – pytasz, trochę onieśmielony. W końcu tyle o nich słyszałeś, a teraz... wygląda na to, że stał przed tobą ów mnich z krwi i kosci! Reflektujesz się szybko i składasz głęboki pokłon. – Jeszcze sam nie wiem, Mistrzu. Ale wiem, że przeznaczenie wiedzie mnie właśnie tutaj.
Mnich skinął głową z powagą i zrozumieniem.
-Zatem... zapraszamy. Pozwól, że najpierw Cię oprowadzę.
Structure
Kokuzuma to kraj szlachetnych ideałów, jednak jest bardzo zamknięty na „obcych”. Tutejsi ludzie są otwarci i zamknięci za razem, wszystko tutaj wydaje się enigmatyczne i rządzone przez dziwne, nie spisane zasady. Mieszkańcom rzadko kiedy zdarza się go opuszczać, przyjezdni nie są również zbyt mile widziani. Ta izolacja spowodowała wykształcenie się specyficznej kultury bardzo różniącej się od tego co można znaleźć na zachodzie. Szanuje się tutaj każdego kto dokłada swoją cegłę do struktury społeczeństwa, każde zadanie jest ważne i należy je opanować do perfekcji. I chodź brzmi to idyllicznie, gdy spędzi się tutaj więcej czasu można zauważyć, że przez wieczną pogoń za aprobatą ludzi dookoła, gubi się własne Ja.
Od dziesięciu lat rozdziera go wojna domowa pomiędzy Imperatorem a jego (niegdysiejszym) wojskiem. Oficjalnym powodem jest zdrada generała Osho, który był bliskim przyjacielem i doradcą Imperatora Muchikozo, jednak ten konflikt wydaje się mieć dwie strony – część ludu przyjmuje oficjalną wersję, odmawiając jakiegokolwiek wsparcia czy azylu dla renegatów, jednak są i tacy, wśród których krążą teorie, jakoby generał Osho był po prostu zmęczony narcyzmem i ignorancją Imperatora. Muchikozo ponoć przywłaszczał sobie wszystkie zasługi wojska, podczas gdy to Osho był tym, który planował strategie, dowodził i walczył ze swoimi ludźmi na polach bitwy, odnosząc coraz to większe zwycięstwa w starciach z tymi którzy byli na tyle głupi by zaatakować kraj wiśni. W tym wszystkim jest i strona neutralna – na najwyższym szczycie górskim w kraju, Shinazuki, w drodze na której umarło wielu śmiałków, znajduje się klasztor skromnych mnichów, nazywających siebie Wisharu. W całym Ezorath krążą legendy o niezwykle ciężkich i żmudnych treningach, które przechodził każdy z ich uczniów, by w końcu stać się pełnoprawnym mnichem. Mówią, iż Wishnaru są niesamowicie wytrzymali, biegli zarówno w sztukach walki wręcz, jak i orężem, a ich siła woli nie ma sobie równych. Gdyby postanowili obrać którąś ze stron konfliktu w Kokuzumie, wynik potyczki byłby jednoznaczny – ci, którzy mają przeciwko sobie Wisharu, odniosą druzgocącą porażkę. Wiele osób udaje się do klasztoru, by szukać azylu, zmienić tożsamość, uciec od swojego dotychczasowego życia, pobierać nauki lub odnaleźć swój cel. Mało kto jednak po pobraniu nauk od Wisharu kiedykolwiek decyduje się na opuszczenie klasztoru, dlatego wszelkie historie o tym miejscu i jego mieszkańcach są jedynie legendami, domniemaniami i plotkami przekazywanymi z ust do ust.
Od dziesięciu lat rozdziera go wojna domowa pomiędzy Imperatorem a jego (niegdysiejszym) wojskiem. Oficjalnym powodem jest zdrada generała Osho, który był bliskim przyjacielem i doradcą Imperatora Muchikozo, jednak ten konflikt wydaje się mieć dwie strony – część ludu przyjmuje oficjalną wersję, odmawiając jakiegokolwiek wsparcia czy azylu dla renegatów, jednak są i tacy, wśród których krążą teorie, jakoby generał Osho był po prostu zmęczony narcyzmem i ignorancją Imperatora. Muchikozo ponoć przywłaszczał sobie wszystkie zasługi wojska, podczas gdy to Osho był tym, który planował strategie, dowodził i walczył ze swoimi ludźmi na polach bitwy, odnosząc coraz to większe zwycięstwa w starciach z tymi którzy byli na tyle głupi by zaatakować kraj wiśni. W tym wszystkim jest i strona neutralna – na najwyższym szczycie górskim w kraju, Shinazuki, w drodze na której umarło wielu śmiałków, znajduje się klasztor skromnych mnichów, nazywających siebie Wisharu. W całym Ezorath krążą legendy o niezwykle ciężkich i żmudnych treningach, które przechodził każdy z ich uczniów, by w końcu stać się pełnoprawnym mnichem. Mówią, iż Wishnaru są niesamowicie wytrzymali, biegli zarówno w sztukach walki wręcz, jak i orężem, a ich siła woli nie ma sobie równych. Gdyby postanowili obrać którąś ze stron konfliktu w Kokuzumie, wynik potyczki byłby jednoznaczny – ci, którzy mają przeciwko sobie Wisharu, odniosą druzgocącą porażkę. Wiele osób udaje się do klasztoru, by szukać azylu, zmienić tożsamość, uciec od swojego dotychczasowego życia, pobierać nauki lub odnaleźć swój cel. Mało kto jednak po pobraniu nauk od Wisharu kiedykolwiek decyduje się na opuszczenie klasztoru, dlatego wszelkie historie o tym miejscu i jego mieszkańcach są jedynie legendami, domniemaniami i plotkami przekazywanymi z ust do ust.
Religion
Mieszkańcy Kokuzumy jako bogów czczą Coatle. Legenda głosi, iż rodzina cesarska to potomkowie tych magicznych stworzeń, a Imperator nigdy nie przepuści okazji, by poszczycić się swą szlachetną krwią i byciem orędownikiem tych szlachetnych, skrzydlatych „bóstw”. Mieszkańcy, którzy mieli szansę większej styczności z ludźmi innych nacji odchodzą od tradycyjnych wierzeń, a wojsko Osho otwarcie je neguje, nazywając coatle „zwykłymi, skrzydlatymi jaszczurami”.
Obiektem szczególnego kultu otaczany jest mityczny smok zwany Seiryū, legenda głosi, że gdy pierwsi osadnicy zaczęli kolonizować te tereny, sama ziemia zdawała się walczyć przeciwko nim. Częste burze niszczyły plony, zwierzęta napadały na wioski a dusze zmarłych wydawały się niespokojne. Jeden z farmerów, którego rodzina zapadła na tajemniczą chorobę, wspiął się na najwyższy szczyt i tam krzyknął w swej rozpaczy. Jego krzyk usłyszał wspaniały smok, o łuskach mieniących się szkarłatnym blaskiem. Przemówił on do rolnika zdradzając mu tajemne sekrety oraz obdarzając go wiedzą. Zmieniony człowiek zstąpił z gór i tak rozpoczęła się era świetności. Pod jego przewodnictwem, powstało wspaniałe imperium a on sam został koronowany Imperatorem. Wielu mieszkańców, a przede wszystkim rodzina królewska, wznoszą modły do Seiryū i mówi się, że czasami, gdy serce wyznawcy jest czyste i szczere, Seiryū pojawi się przed nim i obdarzy go swoim błogosławieństwem.
Magia uznawana jest tam za szczególnie niebezpieczne narzędzie, toteż każdy mag zobowiązany jest przebywać w jednym z kilku ośrodków, które są pilnie strzeżone przez straż imperialną, tak, by nikt nie wydostał się stamtąd bez nadzoru. Zadaniem magów jest opanowywać swe moce tak, by nie zagrażać innym, służyć Imperium, pracować i żyć niczym ptaki zamknięte w złotej klatce. Magia jest narzędziem, ale nieodpowiednio używane narzędzie może skrzywdzić użytkownika i ludzi dookoła niego.
Magia uznawana jest tam za szczególnie niebezpieczne narzędzie, toteż każdy mag zobowiązany jest przebywać w jednym z kilku ośrodków, które są pilnie strzeżone przez straż imperialną, tak, by nikt nie wydostał się stamtąd bez nadzoru. Zadaniem magów jest opanowywać swe moce tak, by nie zagrażać innym, służyć Imperium, pracować i żyć niczym ptaki zamknięte w złotej klatce. Magia jest narzędziem, ale nieodpowiednio używane narzędzie może skrzywdzić użytkownika i ludzi dookoła niego.
Foreign Relations
Imperium utrzymuje neutralne, stabilne stosunki jedynie z sąsiadującą puszczą elficką, pozwalając sobie na handel wymienny przy jednoczesnym utrzymaniu wzajemnej niezależności. Granica z Pustynią Karash zaznaczona jest długim, wysokim murem, którego zadaniem jest chronić Kokuzumę przed zagrożeniem ze strony barbarzyńców i dzikich istot żyjących na tamtym terenach.
Agriculture & Industry
Kokuzuma pod względem gospodarczym i ekonomicznym może sobie pozwolić na izolację od innych państw – góry dostarczają surowców, budulcy i minerałów, lasy i równiny pozwalają na zdobywanie żywności, a bliskość morza zapewnia stałe źródło ryb i owoców morza.
Komentarze