Zniszczony Dziennik Roderic’a Rivret’a
...Jakież było moje zdziwienie gdy na progu mej wierzy stanęła sama Sylhana Elmfate. Kto by pomyślał, że ta arogancka elfia dziewka zwróci się do mnie z prośbą o pomoc. Nie ukrywam, że z początku planowałem jej odmówić, biorąc poprawkę na szemrane towarzystwo w jakim się obraca. Jednak gdy długoucha ukazała mi wreszcie z czym do mnie przychodzi, stało się jasne, że moja odmowa była by oznaką nieskończonej głupoty. Ten obiekt, ta substancja nie przypomina niczego z czym zetknąłem się podczas mojej długiej i owocnej kariery mistrza sztuki transmutacji. Choć Elmfate nie zdradziła skąd pochodzi rzeczona próbka, ostatecznie po jej „długich namowach” zgodziłem się łaskawie poddać ją wnikliwym badaniom...
...Moja początkowa hipoteza zakładała, że substancja jest w stanie rozpuszczać poddane nią materiały okazała się być błędna. Po długich obserwacjach udało mi się wreszcie wykazać, że nie miast rozpuszczać pochłania ona obiekty z którymi ma kontakt zwiększając swoją masę, a co ważniejsze, przejmując niektóre z ich cech fizycznych. Jest to jednak proces niezwykle wybiórczy, przykładowo: po kontakcie ze zwyczajną skałą łupkową masa substancji zwiększyła się tylko nieznacznie, jednak po zareagowaniu z mithralowym pyłem jej struktura stała się znacznie bardziej zwarta i odporna na działanie temperatury. Efekty jednak nie utrzymują się z byt długo, a nadwyżkowa masa jest wypromieniowana w postaci energii cieplnej. By utrzymać nowe
właściwości substancja potrzebuje ciągłych dostaw danego surowca...
...Po długich tygodniach badawczej stagnacji w końcu dokonałem przełomu. Dziwaczne właściwości substancji okazują się reagować nie tylko z materią nieożywioną! Jak zwykle podczas obiadu stawiałem słój z substancją na stole by nawet w trakcie posiłku móc obserwować jej pogrążoną w stagnacji, ebonitową powierzchnię, licząc że dostrzega na niej coś nowego. Nagle, dotknięty jakimś niezrozumiałym przeczuciem postanowiłem cisnąc w jej odmęty kawałek przepiórczego udka, który miałem właśnie na widelcu. Wtedy wydarzyło się coś niezwykłego, po pochłonięciu mięsa substancja zaczęła gwałtownie pulsować i po chwili zmieniła swój kształt, na przypominający bezpiórą karykaturę dzikiej przepiórki. Ku mojemu przerażeniu, pomimo groteskowego kształtu, istota posiadała szczątkowe cechy ludzkie: blada, gładka skóra, błękitne oczy i śladowe
owłosienie na głowie (być może za takie pomieszanie cech dwóch gatunków był odpowiedzialny mój włos, który przykleił się do mięsa za pośrednictwem bulionowego sosu). Przemiana trwała zaledwie kilka sekund, po czym substancja powróciła do swojej, nieregularnej, kleistej formy. Na natychmiast rozpoczynam serię eksperymentów z wykorzystaniem materii organicznej, być może natrafiłem właśnie na najdonioślejsze odkrycie w historii współczesnej alchemii...
...Tak jak początkowo zakładałem, substancja wydaje się przybierać kształt stworzeń, których materię była w stanie pochłonąć, za każdym jednak razem jej forma odbiega od oryginalnego kształtu stworzenia, tak jakby substancja zapamiętywała poprzednie obiekty z jakimi miała kontakt i starała się stworzyć z nich nową kombinację. Początkowo ta cecha mocno hamowała dalsze postępy, odkryłem jednak że gwałtowne pozbawienie jej energii (na przykład za pomocą magi mrozu), przywraca ją do oryginalnego stanu i przy odpowiednim natężeniu resetuje jej wewnętrzną pamięć kształtu. Zaraz po tym jak zdałem sobie z tego sprawę zamówiłem w Keetmont duża dostawę eliksirów mrozu by nie ograniczać się przez codziennie przygotowywanie odpowiednich zaklęć...
...Sylhana chyba oszalała chcąc tak nagle zabrać z powrotem substancję. Teraz gdy jestem tak blisko połączenia jej z ludzką esencją! Niech sobie nie wyobraża, że może mnie zastraszyć. Minie, Wielkiego Roderic’a Rivret’a! Żaden z jej szemranych koleżków z tego jej pożałowania godnego kręgu nie może mnie ruszyć! Mam za sobą poparcie Flokwarskiej Akademii i samego króla! Za nic w świecie nie oddam im substancji! Jest Moja! Niech sobie przychodzą, jestem gotowy!
Rodzaj
Journal, Personal
Medium
Paper