BUILD YOUR OWN WORLD Like what you see? Become the Master of your own Universe!

Lilathiren Lathalas

Lilathrien stała w wielkim holu głównej siedziby Gildii znajdującej się w samym sercu kontynentu w mieście Tygiel. Nie było tu zbyt wiele osób, ot dwóch potężnych krasnoludów stało przy tablicy i nad czymś głośno dyskutowało, w drugim końcu sali niziołek-sprzątaczka zamiatała posadzkę. Lil tylko pobieżnie rzuciła okiem na nich, bowiem bardziej interesowało ją coś innego. Schody. One bowiem były jej potrzebne, aby dostać się na górę. Zgodnie z tym co miała napisane na pogiętej, żółtej, poplamionej winem kartce: Tygiel, główna siedziba Gildii, Pani Halinka II piętro, pierwsze drzwi po prawej. Oczywiście schody nie było ciężko znaleźć, były tuż przed nią. Ruszyła więc na górę, znalazła odpowiednie drzwi, a tabliczka na nich upewniła ją, że jest w odpowiednim miejscu. Zapukała, a skrzeczący, nieprzyjemny głos odpowiedział jej: -Wejść – Lil otworzyła drzwi, za nimi, przy dużym dębowym biurku siedziała ropucha. Ale nie taka mała, jakie nieraz widziała przy stawie. Ta była duża, ludzkich rozmiarów, z wielkimi oczami parzyła na nią z pretensją, że się jej przeszkadza. – I drzwi zamknąć!   -Pani Halinka? – Ropucha rzuciła okiem na wchodzącą postać. Była to bardzo młoda leśna elfka. Ładna jak to elf, ale nic specjalnego. Szatynka o wyjątkowo zielonych oczach, a kolory jej ubrań od razu kojarzyły się z lasem. Totalnie niepraktyczne w mieście. nie omieszkała pomyśleć Ropucha.   -A czy ja wyglądam jak pani Halinka? – odburknęła – Nie, Halinka jest na wyjeździe służbowym. Zastępuję ją pod jej nieobecność. Świeże mięso, jak rozumiem? Usiądzie.   Ropucha nie zaszczycając ją spojrzeniem, wyciągnęła z szuflady formularz i mrucząc pod nosem zaczęła wypełniać.   -Formularza pewnie też nie wypełniła? – I nie czekając na odpowiedź odparła - Ech, wszystko teraz za nich trzeba robić. Imię i nazwisko?   -Lilathiren Lathalas, dla przyjaciół Lil – odparła elfka starając się uśmiechnąć.   -… Lathalas – mamrotała dalej – rasa: leśny elf, wzrost, wzrost… Pani Lilathrien stanie przy tamtej ścianie. Tylko te buty ściągnie. Dobrze, metr osiemdziesiąt. Waga? – spojrzała na nią krytycznym wzrokiem i nie czekając na odpowiedź zaczęła pisać dalej – 130 funtów. Wiek? – tym razem jednak postanowiła poczekać na to co elfka ma do powiedzenia.- 92, no tak. Co tu jeszcze, włosy, oczy, cera: biała. Sierść, upierzenie… hmm nie dotyczy. Dobrze, dobrze. Znaki szczególne?   -Eee… to znaczy? – zapytała niepewnie.   -Czy osoba posiada na ciele znaki szczególne, które pozwolą ją odróżnić spośród innych osobników swojej rasy, aby Gildia mogła ją zidentyfikować, gdyby zostało jej dostarczone ciało osobnika – Ropucha odparła beznamiętnie, jakby recytowała wyuczoną formułkę z książki.   -Tak mam, oparzenie na prawej łopatce w kształcie księżyca – Lil powoli zastanawiała się czy na pewno chciała tu być.   -…ma prawej łopatce – powtórzyła pod nosem wypełniając kolejne rubryczki. – Skąd pochodzi?   -Z leśnego miasta Nog-ard – rzekła, po czym ciszej, jakby mówiła do siebie, dodała - Chociaż na standardy ludzkie to pewnie będzie mała wioska w lesie.   -Nog-ard nic mi to nie mówi. A posłańcy Gildii nie będą latać po wszystkich kontynentach szukając wioski w lesie. Gdzie to dokładniej jest? Lil zrezygnowała z pytania, po co ktoś z Gildii miałby szukać jej wioski. Wolała się nie dowiedzieć jak szybką śmierć przewiduje jej Ropucha.   -Na północnym krańcu Zakazanego Lasu. Mieszkańcy mojej wioski często handlowali z mieszkańcami Padrew. Od Tygla to będzie…   -Dobra dobra, wiem gdzie jest ten las, Panienka się już tak nie wymądrza – przerwała jej – To co Panienka tu robi? Nudziło jej się w Zakazanym Lesie? – zapytała z przekąsem Lilathrien mogła wiele zrozumieć. Na przykład to, że ktoś jest bucem, gburem czy po prostu miał zły dzień i wstał lewą nogą. Ale bardzo nie lubiła, gdy ktoś próbował jej (lub jej bliskim) przy tym ubliżyć. Tego nigdy nie akceptowała   -Nie, jednej nocy smok wszystko spalił – odparła hardo – Nikt nie wie co tam robił i dlaczego. Nie wróciłam już tam. Zbyt wiele tam straciłam. Ropucha tak jakby zdawała się zauważyć zmianę w postawie Lil, ale nie omieszkała burknąć pod nosem   -Mieszkała w wiosce Nog-ard i nikt nie wie czemu ich smok zaatakował? Doprawdy ciekawe. Coraz to inteligentniejsi tutaj przychodzą – następnie zajęła się ponownie formularzem. – Doświadczenie zawodowe?   -W Zakazanym Lesie polowałam na potwory, które zatruwały las i wszystko wokół. Po opuszczeniu domu chwytałam się różnych zajęć. Od znajdowania zagubionych pupili i eskorty kupców na szlakach, po polowanie na określone okazy i oczyszczaniu zapuszczonych dworków z wszelkiego plugastwa.   -Dobrze, nada się – mlasnęła swym gadzim językiem – co tu jeszcze? Taaak. Czy osoba posiada zwierzęcego towarzysza?   -Hmm, nie jestem pewna.   -Jak „nie jestem pewna”? Albo posiada, albo nie.   -Wydaje mi się, ze towarzyszy mi pewien jastrząb. Bardzo często go widzę, czasem zostawia pióra po sobie – fakt, elfka miała kilka piór przy sobie. Kilka wetknięte za buty, kilka wisiało w formie naszyjnika przy szyi. – Ale to nie jest tak, że mi pomaga, czy ja się nim opiekuję. Po prostu… jest.   -Dobrze, wpisuję jastrząb. I zostało mi ostatnie pytanie. Adres zameldowania?   -Obecnie nocuję w karczmie „Pod Srebrnym Kopytem”. Ale będę szukała czegoś na stałe.   -Jeśli zdąży – znowu szepnęła do siebie – Wpisuję karczmę. Dobrze. To by było wszystko. Proszę podpisać tu i tu. To oświadczenie, że zdaje sobie Pani sprawę z ryzyka odnośnie uszczerbku na zdrowiu bądź majątku, jaki może Pani ponieść, w trakcie wykonywania zadań dla Gildii, za które Gildia nie ponosi odpowiedzialności. Tu jest pani dokument potwierdzający przynależność do Gildii. Na tablicy na dole są wypisane miejsca w których członkowie mają wypracowane lub wytargowane przez Gildie upusty. Tam też można znaleźć zlecenia jakich można się podjąć. Taaak, jakieś pytania?

Comments

Please Login in order to comment!