Mikołajki Prose in Sennik | World Anvil
BUILD YOUR OWN WORLD Like what you see? Become the Master of your own Universe!

Remove these ads. Join the Worldbuilders Guild

Mikołajki

MIKOŁAJKI

Merron nieśmiało zapukał w drzwi do gabinetu Fiammy. Dochodziła dziewiąta wieczorem, ale nie miał odwagi przyjść wcześniej. Miał pewien pomysł na prezent dla Elsy, ale potrzebował pomocy i finansów. A do tego nie wiedział od czego ma zacząć.- Proszę!- odezwał się zmęczony głos zza drzwi. - Pani.- wszedł do gabinetu i dworsko się ukłonił. - Merron, ile razy ci mówiłam żebyś mi mówił po imieniu. Czego?- Fiamma odchyliła się w krześle i przetarła oczy. - Przepraszam, jestem trochę przepracowana... Papiery!!! Myślę sobie po kiego nam nowi rekruci, zasypmy Endowców papierzyskami to się w życiu nie wygrzebią. Ale przyszedłeś ty, więc mam świetną wymówkę żeby odwlec pisanie skargi z ramienia Komitetu Rodziców. O co chodzi? Jack i Merida znowu gdzieś zniknęli, czy to coś bardziej osobistego?- Merron nerwowo zaczął bawić się hełmem. - Chodzi o to...że...ech...jakby to powiedzieć...Bo ja chciałbym...- Fiamma roześmiała się w głos.- Wiedziałam! Chcesz się oświadczyć Elsie, nie wiesz skąd wziąć pierścionki i przyszedłeś do mnie, bo Adrien ci powiedział że to ja załatwiłam im obrączki? Na co ty czekasz? Siadaj, załatwimy taki projekt że Elsa padnie z zachwytu. - Merron osłupiał. Dokładnie o to mu chodziło, tylko skąd Fiamma mogła się domyślić? - Ale skąd...- wydukał. - Cóż, w waszym przypadku to było proste. Bije po oczach że między wami coś jest. Poza tym idą mikołajki, ty jak zwykle nie wiesz co jej dać, więc dwa do dwóch i co? Wychodzi na to że postanowiłeś jej dać to co masz najcenniejszego.- Uśmiechnęła się szeroko i jednym ruchem zrzuciła wszystkie papierzyska z biurka. - Jak zwykle. Przychodzę do ciebie z wielkim sekretem, a ty już wszystko wiesz. Tylko nikomu nie mów, proszę. To ma być niespodzianka.- ostatnie słowa cicho wymamrotał. Przysunął stojące luzem krzesło i usiadł. - No to super, jeszcze nie straciłam spostrzegawczości. Masz jakiś pomysł i upatrzonego jubilera? Znam takiego co potrafi dzieło sztuki wykuć na poczekaniu, tylko że... hmm... może mieć teraz nieco ważniejsze sprawy na głowie. Po znajomości może spuści z ceny...- Podsunęła Merronowi czystą kartkę i ołówek. - Rysuj. Ty ją znasz najlepiej.- niepewnie wziął ołówek do ręki i zaczął szkicować . Pomysł siedział mu w głowie od dawna i wiedział że coś takiego będzie strasznie kosztowne. Śnieżynka z diamentu otoczona szafirowymi błyskawicami na malkallenowej obrączce, niesamowicie wyglądająca i równie niesamowicie droga.- No,no,no... Pomysł cudowny. Keren chyba da radę to zrobić w tydzień. Kosztami się nie przejmuj, świsnę bratu trochę świecidełek, nie obrazi się.- Fiamma z podziwem spojrzała na szkic.-Keren? Król Keren!? I jak "świśniesz" Galowi diamenty i szafiry, nie mówiąc już o malkallamie?!- Merron zdumiony popatrzył na nią.- Świstać nie będę, wiesz że Gal uwielbia reżyserować historie miłosne, dołoży z własnej kieszeni, bylebyście w końcu się zeszli. I tak, Król Keren. Jak myślisz, kto zrobił obrączki Adrienowi i Marinette? Lubi bawić się w jubilera i jest chyba w tym najlepszy . Potrzeba mu chwili spokoju i odsapnięcia od papierów. Dwie pieczenie przy jednym ogniu.- wzruszyła ramionami i wyjęła smoka pocztowego z gniazda. - Pomyślmy... wiadomość będzie szła kilka godzin, zanim Keren to wykuje liczmy dwa dni, potem przywóz tutaj... ogółem trzy, cztery dni. Pasuje?- Naskrobała kilka słów na karteczce i otwarła okno. Merron ze zdziwioną miną przytaknął. Pomyślał sobie, że Fiamma zawsze jest zagadką. Jeszcze się nie zdarzyło, żeby nie wiedziała co się dzieje w okolicy, ale zwykle trzyma się z boku. - Dziękuję.- powiedział wstając od biurka. - Podziękujesz jak ona się zgodzi.- Machnęła ręką i wyrzuciła smoka w zamieć. - Leć, leć gadzino. Zimę lubisz, to ci się nic nie stanie.- zamknęła okiennice i usiadła z powrotem. - No, sprawa załatwiona. Coś jeszcze?- . - Nie, to wszystko. I jeszcze raz dziękuję.- założył hełm i podszedł do drzwi. - Nie ma za co. Powiem ci kiedy przyjdą. Valer!-.   *************   Wieczór przed mikołajkami:
  • I na dzisiaj to wszystko moi drodzy. Dobranoc. Aha, Merron! Ty zostajesz. Reszta niech idzie spać, widzimy się rano. Valer!- zgrzyt odsuwanych krzeseł i szum rozmów zagłuszyły ostatnie słowa. Kolorowa fala ludzi i innych istot ruszyła do wyjścia z Sali. Merron prześlizgnął się pomiędzy grupką zarośniętych wikingów, a czterema smoczątkami z matką i ruszył w kierunku Fiammy czekającej na niego przy tylnym wyjściu. - Przyszły.- szepnęła mu do ucha z dziwnym błyskiem w oku. Wyjęła z kieszeni bogato zdobione pudełeczko z czarnego drewna, z dołączoną karteczką.- Trzymaj, to twoje. Zrób z tego dobry użytek. Powodzenia.- mrugnęła okiem, włożyła kaptur na głowę i zniknęła za drzwiami. Merron zerknął na karteczkę. Pięknie wykaligrafowany widniał na niej napis: " Życzę Ci szczęścia, i pamiętaj, kobiety nie lubią kiedy za długo gadasz, wiem z własnego doświadczenia. Keren Orodein, Król Wollinu." . - No, tego to się nie spodziewałem.- mruknął z lekkim uśmiechem. Odłożył karteczkę do kieszeni i otworzył pudełeczko. Na błękitnej wyściółce leżały dwa pierścionki, jeden nieco większy. Widać było najmniejsze szczegóły błyskawic i śnieżynek. Błyszczące i załamujące światło kryształy wprawione z wielką precyzją w malkallenową bazę wyglądały nieziemsko. Merron pomyślał że są przepiękne. Teraz musiał tylko wybrać odpowiedni moment. Miał od dawna znalezione miejsce idealne, teraz trzeba było zaprowadzić tam Elsę bez wzbudzania podejrzeń.- Pomartwię się tym rano.- ziewnął i zerknął na zegarek. Dochodziła dziesiąta.
  • **************   Rankiem: Obudził się nagle, coś się zmieniło. Nie wiedział co, po prostu otwarł oczy i z całkowicie jasnym umysłem próbował wyczuć zmianę. To był delikatny zapach w powietrzu, zapach świeżej jedliny i śniegu. Usiadł na krawędzi łóżka i zaczął się ubierać. Po chwili przypomniał sobie, to już dzisiaj, dzisiaj oświadczy się Elsie! Wyjął z szafy najelegantsze ubrania i zaplótł włosy. Włożył pudełeczko do kieszeni, zawołał Boreasza i założył ciemny płaszcz. Nie chciał budzić sensacji pokazując się w stroju odpowiednim na jakiś oficjalny ślub, poza tym Elsa mogłaby zacząć coś podejrzewać. Wyszedł na korytarz i zagadnął Czkawkę, który akurat tamtędy przechodził. - Widziałeś może Elsę? Muszę z nią pogadać.- - Nie, nie widziałem jej. I coś się tak wystroił? Wyglansowałeś buty!? No szczęściarzu, masz obydwa. Ja się muszę zadowolić wypolerowaniem protezy.- Czkawka uśmiechnął się przekornie. - Eeee… Jest święto, nie? Mogłem się ubrać na elegancko.- Merron na szybko wymyślił wymówkę.- Skoro tak. To powiedz mi jeszcze po co ci ten płaszcz? Nie chcesz się pokazać?- najwyraźniej Czkawka był w świetnym humorze. Merron tylko uśmiechnął się sztucznie.- No wiesz, i tak wszystkie dziewczyny na mnie lecą. Jakby zobaczyły mnie w tym stroju to bym się nie mógł opędzić.- wymówka była żałośnie słaba, ale najwyraźniej Czkawce to nie przeszkadzało. - Okej. Lecę, Astrid powiedziała mi że jeśli przyjdę na śniadanie przed nią to da mi prezent od razu. Mam małe szanse, jak się obudziłem to już jej nie było, ale zawsze warto spróbować.- Już odwracał się żeby odejść kiedy Merron zawołał- Jak zobaczysz gdzieś Elsę to powiedz żeby do mnie przyszła. A i byłbym zapomniał. Gratulacje.- uśmiechnął się tajemniczo. - Gratulacje czego?- zdziwiony Czkawka przystanął w pół kroku. - Zobaczysz.- Merron uśmiechnął się od ucha do ucha. On jako jeden z nielicznych wiedział co Astrid pieczołowicie ukrywała przez ostatni miesiąc i szczerze chciał zobaczyć minę Czkawki jak się dowie, ale miał ważniejszą rzecz do załatwienia. - Ech, nikt nic mi nie mówi. Może dotrwam do wieczora- Czkawka poskrzypując protezą zniknął za rogiem. - Muszę bardziej uważać.- Elf skarcił sam siebie i szczelniej owinął się płaszczem. Powoli zaczynało robić mu się gorąco więc postanowił wyjść na zewnątrz. Na placu przed kwaterami leżała gruba warstwa puchu. Jack i Merida obrzucali się śnieżkami w akompaniamencie wybuchów śmiechu ze strony Adriena i Marinette. Z murów przypatrywały im się smoki, śmiejąc się po swojemu. W powietrzu wirowały płatki śniegu układając się w rysunki, niewątpliwie dzieło Jacka. Elsa siedziała przy warsztacie i robiła dekoracje na święta. Jak zwykle na jej widok jego serce wykonało jakiś dziwny manewr. Podszedł bliżej i dotknął jej ramienia. Zaskoczona spojrzała w górę i uśmiechnęła się szeroko.- Merron! Przyszedłeś. Mam coś dla ciebie.- powiedziała i wyjęła niewielką paczuszkę. Merron uśmiechnął się i rozpakował prezent. W środku był naszyjnik ze śnieżynką. - Przepiękny! Dzięki! Wiesz, ja też coś dla ciebie mam. Chodź.- złapał ją za rękę. - Boreasz! Potrzebuje transportu.- zawołał do siedzącego na dachu smoka, który jednym susem znalazł się przy nich. Wskoczył na siodło i podciągnął Elsę. - Gdzie ty mnie porywasz?- zapytała już w powietrzu. - Zobaczysz, spodoba ci się. To niedaleko.- odparł. Bał się jej reakcji. Podlecieli do Wierzbowej Góry. Pod szczytem był kawałek płaskiego terenu, wystarczająco duży żeby Boreasz mógł wylądować. Roztaczał się stamtąd najpiękniejszy widok w okolicy. Majaczący w oddali Fort, błyszcząca wstęga rzeki na całkowicie białej równinie i Gwiezdny Las pod górą tworzyły przepiękny krajobraz. Zeskoczył ze smoka i pomógł jej zejść. -Merron, tu jest pięknie!- podekscytowana Elsa podbiegła do krawędzi. Merron skorzystał z chwili kiedy stała tyłem i zrzucił płaszcz. Wyjął pudełeczko, otworzył je i wziął do ręki większy pierścionek. Drugi zostawił w środku. Przeczesał ręką włosy i powoli podszedł do Elsy. Musiała coś poczuć kiedy stanął za nią. Odwróciła się i zamarła. Merron uklęknął, wystawił rękę z otwartym pudełeczkiem i zapytał - Wyjdziesz za mnie?-. Zupełnie zaskoczona przez chwilę nie mogła wydusić słowa. Kiedy w końcu jako tako odzyskała głos odparła.- Tak! Oczywiście że tak!-. Merronowi zadzwoniło w uszach z radości. Zerwał się z klęczek, złapał ją w pół i pocałował prosto w usta. Stali tak przez chwilę, ale wydawała się im ona wiecznością. Dopiero Boreasz wyrwał ich z transu, szturchając go w ramię. - Co się dzieje mordko?- Merron wiedział że smok coś wyczuł, inaczej by tak nie warczał. Założył pierścionek i podał jej drugi. Boreasz złapał go za kołnierz i pociągnął w stronę pobliskiej jaskini. - Co on robi?-Elsa pobiegła za nimi, wyjmując sztylet. - Nie mam pojęcia, coś się chyba..- w tym momencie ziemia się zatrzęsła . Elsę ścięło z nóg, Merron też by się przewrócił gdyby nie przytrzymywał go Boreasz. Nagle na drugim końcu półki skalnej otwarł się Portal i wyszedł z niego oddział Endowców. Smok doskoczył do Elsy i wypuścił go z pyska. Merron wyjął miecz, pomógł jej wstać i szepnął- Wsiadaj na Boreasza i powiadom resztę. Poradzę sobie.-. - Przecież cię nie zostawię!- wyrwała mu się z ręki.- Elsa, leć. Nie narażaj się. Bardziej mi pomożesz, jeśli przyprowadzisz posiłki. Proszę, leć.- oderwał od niej wzrok i gestem nakazał Boreaszowi złapać ją i zawieźć do zamku. Odwrócił się i trzasnął piorunem w najbliższego Endowca. Ten jedynie lekko się zachwiał i zaczął biec w ich kierunku. Merron poczuł falę mrożącego chłodu i pomiędzy nim a Endowcem wyrosła gruba ściana z lodu.- To ich na chwilę zatrzyma, zaraz wracam!- Elsa wzbiła się w powietrze i kazała Boreaszowi lecieć do Fortu. Po kilku sekundach przestali być widoczni we mgle, najwyraźniej postanowiła zamaskować kierunek lotu. Westchnął, złapał miecz w dwie ręce i poszukał dogodniejszej pozycji obronnej. Endowcy szamotali się za ścianą próbując ją rozwalić. Zaczął drżeć z zimna, było chyba z minus dwadzieścia, a on miał na sobie tylko lekkie ciuchy. Płaszcz został za ścianą więc musiał jakoś przetrzymać. Na dodatek zaczęło sypać.- Wymarzone warunki do walki.- pomyślał uśmiechając się ponuro. Nagle usłyszał trzask pękającego lodu i na ścianie pojawiło się pęknięcie. - Wytrzymaj jeszcze trochę, wytrzymaj.- mruknął i w tym momencie ściana się zawaliła. Endowcy rzucili się na niego. Odbijał i zadawał ciosy, ale trafieni przeciwnicy tylko zaczynali dymić na fioletowo i jeszcze bardziej zawzięcie atakowali. - Mam nadzieję że zaraz przylecą, nie wytrzymam tutaj długo..- pomyślał ledwo uchylając się przed ciosem topora. Śnieżyca jeszcze się zagęściła, wygłuszała wszystkie dźwięki, ale dało się usłyszeć wysoki świst dobiegający z daleka. Zbliżały się posiłki! - Nareszcie.- mruknął dźgając przeciwnika w oczy. Odwrócił się na pięcie i wyskoczył na skałkę którą miał za plecami. Zgrabnie odbił wyciągnięty w jego stronę miecz. Wtem poczuł silne uderzenie w bark i promieniujący ból. Pociemniało mu przed oczami, zachwiał się i krzyknął. Fala gorącego powietrza uderzyła go od tyłu. Stracił przytomność.   ***************   Ocknął się w jakimś pomieszczeniu wymalowanym na biało. Leżał na łóżku szpitalnym z zabandażowanym barkiem, głowa pulsowała mu tępym bólem. Spróbował się podnieść, ale nie miał siły, a każdy ruch powodował kolejne fale bólu głowy. - Gdzie ja jestem...? Skądś znam to miejsce.- pomyślał. Zamrugał oczami próbując wyostrzyć obraz. Usłyszał ciche kroki zza rogu i do sali wszedł Lupen niosąc jakieś leki. - O, nasz kolega się obudził. - Uśmiechnął się promiennie i podszedł do niego. - Co się stało?- wychrypiał Merron.- Rzuciłeś się na trzydziestu Endowców i kazałeś Elsie wzywać posiłki. Całkiem nieźle ci szło, kiedy Adrien i Elsa dolecieli na miejsce właśnie oberwałeś zatrutą strzałą. Porwali cię stamtąd i rozwalili Endowców. Dotarłeś tutaj ledwo żywy, udało mi się ciebie załatać i zneutralizować truciznę, ale leżałeś nieprzytomny prawie dwa dni. Elsa siedziała przy tobie cały czas, dwie godziny temu wysłałem ją żeby się przespała. Mam dziwne wrażenie że coś jest na rzeczy.- popukał się w nos i parsknął śmiechem na widok miny Merrona. Ten zaczerwienił się po czubki uszu i mruknął coś co zabrzmiało jak -Skąd wszyscy to wiedzą?-. - A tak na poważnie to ona mi powiedziała. Śmiały krok. Gratuluję.- Lupen wyjął ze swojej torby niewielką sakiewkę i oddał mu jego pierścionek.- To chyba twoje, co? Masz, panie wstydliwy. A następnym razem wybierz spokojniejsze miejsce na dawanie prezentów.- mrugnął i wyszedł. Merron zdumiony opadł na poduszki i zaraz tego pożałował. Głowa zakłuła ostrym bólem. - Muszę bardziej uważać. Ał...- pomyślał. - Co ze mnie za partner, pięć minut po zaręczynach rzucać się na zbrojną bandę, a potem przeleżeć nieprzytomny dwa dni. Uhh... Co mi strzeliło do głowy? Nie nadaję się. Ale ona chyba uważa inaczej...- uśmiechnął się leciutko. Zagapił się w sufit, kontemplując tą myśl. - Ooo... Śnieżny Książe się obudził! No, no, no, żeś się urządził tym razem.- Black wyłonił się ze ściany podkręcając wąsy.- Co do jasnej!!! Black!!! Zawału można dostać!- Merron przestraszony złapał kwami zdrową ręką. - Ej, puść mnie, bo zawołam Adriena!- oburzone stworzonko zrobiło wyniosłą minę.- Okej, tylko na przyszłość tak nie rób i nie nazywaj mnie Śnieżnym Księciem! Po co tu przyleciałeś?- wypuścił z ręki Blacka. - Adrien chciał wiedzieć jak się masz, poza tym Elsa mi kazała pilnować cię i obudzić ją zaraz, jak coś się będzie działo.- odpowiedział. - O. Co z nią?- .- Chyba dobrze, jak na dwa dni nerwów. Lupen musiał dać jej jakieś ziółko na sen, bo nie dała rady zasnąć.- pogrzebał sobie w zębach. Merron zamknął oczy i pomyślał - Jestem najgorszym narzeczonym w dziejach. Sam wpadam w kłopoty, a na dodatek wciągam innych. Czemu?-. Black popatrzył na niego badawczo. - Jak się domyślam z tobą jest nieźle. Zmykam.- zawołał i rozpłynął się w powietrzu.-Gdzi...Nieważne.- Merron zaklął i odwrócił się ostrożnie . Po chwili usłyszał szybkie kroki na korytarzu i drzwi otwarły się na oścież. Do sali wbiegła Elsa ze zmartwioną miną.   C.D.N. ( Być może...)

    Komentarze

    Please Login in order to comment!