Gilaren Prose in Sennik | World Anvil
BUILD YOUR OWN WORLD Like what you see? Become the Master of your own Universe!

Remove these ads. Join the Worldbuilders Guild

Gilaren

cz. 1

GILAREN

cz.1

Siedziałem w wieży podpisując jakieś papiery. Było wczesne popołudnie, słońce rzucało kolorowe rozbłyski na ścianę i biurko. Uśmiechnąłem się do własnych myśli. Tak spokojny nie byłem od wielu lat, cieszyłem się na spotkanie z Annabeth. Wtem ktoś zastukał głośno w drzwi gabinetu.- Proszę!- powiedziałem. Do środka wśliznęła się wyraźnie zakłopotana Annabeth. Zdziwiłem się, przecież miała przyjść dopiero wieczorem. Była dzisiaj w Forcie Braver, potrzebowała smoczych łusek do eliksirów. - Remus, chodź ze mną. Muszę ci coś powiedzieć.- cicho poprosiła. - Co się stało?- zapytałem wstając do biurka.- Chodź.- ucięła i wyszła za drzwi. Pośpieszyłem za nią. Zachowywała się trochę jakby się mnie bała, ale... przecież czemu miałaby się mnie bać? Może coś złego się stało Kerenowi? Oby nic...     Zaciągnęła mnie do Ciemnego Lasu za zamkiem. Zgłębiliśmy się między drzewa i wyszliśmy na niewielką polankę. Złapałem ją delikatnie za ramię i obróciłem w moją stronę. Popatrzyła mi w oczy i się rozpłakała przytulając się do mnie. Objąłem ją ramionami starając się jakoś ją uspokoić. Nie miałem pojęcia co się stało, byłem trochę przestraszony jej zachowaniem. Nigdy jeszcze nie zachowywała się tak jak teraz. - Już, spokojnie, co się stało? Ann, co się dzieje? - zapytałem uspokajającym tonem. Bałem się. Nie widać było tego po mnie, ale ja się bałem. Coś się stało, a ja nic nie mogłem zrobić, dopóki nie dowiedziałem się co. Powoli zaczęła się uspokajać, ciągle wtulona w moją koszulę. Odsunąłem ją łagodnie. Popatrzyłem jej w oczy. Ich zwykła spokojna zielono-brązowa tonacja przygasła, uwydatniając jeszcze bardziej złote nutki. - Ann, co się stało?- jakimś cudem udało mi się zapanować nad głosem, tak że nie dało się w nim usłyszeć tego strachu.- Obiecaj że nie będziesz wściekły.- szepnęła tak cicho że ledwo ją usłyszałem. - Annabeth, cokolwiek się stało, nie będę wściekły na ciebie. Kocham cię, przecież wiesz.- przeczesałem jej włosy palcami. W środku umierałem ze strachu i niepokoju. Ona NIGDY się nie bała kiedy byłem wściekły. Ona jedyna. - Huricane, nie bój się. Jestem tutaj. Co się stało?- delikatnie ująłem jej twarz w ręce. Przymknęła oczy i wzięła głęboki oddech. - Będziesz ojcem.- powiedziała cicho. Oniemiałem. Świat zwęził mi się do Annabeth. Jej słowa odbiły się echem w mojej czaszce. Będę ojcem. Wciągnąłem powietrze ze świstem. W ułamku sekundy zrozumiałem. Nie mieliśmy jeszcze ślubu, a ja jestem ważnym dostojnikiem państwowym. Jeśli ktoś się dowie, wybuchnie skandal. Mnie może nawet nie dotknie to jakoś mocno, ale Ann i dziecko... W najlepszym przypadku będą zhańbieni na całe życie. Wszystko z mojej winy. Jestem idiotą. Zachwiałem się na nogach. Maska spokoju i pewności siebie którą utrzymywałem latami opadła zupełnie. Przycisnąłem Annabeth mocno do siebie i wyszeptałem jej do ucha - Przepraszam. Tak strasznie przepraszam. Nie nadaję się na partnera, a co dopiero na ojca. Proszę, wybacz...- poczułem łzy spływające mi po policzkach. Nie obchodziło mnie czy świat właśnie się wali, czy jest cisza. Chciałem jedynie żeby ona coś do mnie powiedziała, nie wiem, pobiła mnie, cokolwiek. Żebym wiedział. Wszystko byłoby lepsze od braku reakcji. Poczułem jej rękę na klatce piersiowej, w miejscu gdzie bije serce. Ten sam gest, którym tyle razy mnie uspokajała. Podniosłem na nią wzrok, a ona po prostu pocałowała mnie prosto w usta. Odwzajemniłem pocałunek i poczułem jak wstępuje we mnie nowa energia. Mieliśmy ciągle ten sam kłopot, ale teraz to było nieważne. Coś się wymyśli. Przerwałem pocałunek i uśmiechnąłem się. W jej oczach znowu zauważyłem tą ciepłą iskierkę.- Masz może pomysł na imię?- zapytała. Zamknąłem oczy i wziąłem głęboki wdech- Gilaren. Albo Gilarena, jak to będzie dziewczynka.- powiedziałem. Annabeth uśmiechnęła się szeroko.- Piękne imię. Zastanawiałeś się nad tym wcześniej, prawda?- . - Nie. Nigdy się jeszcze nad tym nie zastanawiałem. Tak jakoś...- przeczesałem jej włosy palcami.- Jak byłem mały mama tak na mnie wołała.- dodałem cicho po chwili. Chyba pierwszy raz mówiłem o tym komukolwiek. Pamięć o matce zawsze mnie bolała. W jej oczach błysnęło zrozumienie i szepnęła mi do ucha- Będziesz świetnym ojcem-. Ostatnie promienie słońca rzucały długie cienie na polanę. Staliśmy tam kilka minut. Zacząłem z powrotem odczuwać mróz, ale mnie to nie obchodziło. Martwiłem się teraz jedynie o Annabeth i o to jak rozwiążemy kwestię ślubu. Zaczęło się ściemniać, przestawałem widzieć na dalej niż dwa metry, Elfia ślepota znowu dała o sobie znać. Złapałem ją za rękę, wiem że panicznie boi się ciemności. - Chodź, wróćmy do zamku. . - zaproponowałem.- Dobrze. Ale... wiesz...jeśli ktoś się dowie...zawsze możesz mnie zostawić. Będziesz wtedy bezpieczny. Ale wtedy musisz mi obiecać że...zaopiekujesz się nim jak się urodzi. Chce żeby miało chociaż ojca.- Annabeth z obawą w głosie spuściła wzrok. - Ann, nie dałbym rady zrobić czegoś takiego. Nigdy cię nie zostawię, nieważne jak niebezpieczne by to było. I nigdy nie pozwolę żeby nasze dziecko musiało wychowywać się bez matki. Nie po tym co przeszedłem. Już raz prawie cię straciłem, bo nie umiałem znaleźć głupiej receptury. Nigdy więcej cię nie stracę, a już na pewno nie z własnej woli. Gdybym to zrobił, nie mógłbym nazywać się więcej człowiekiem honoru . Olomenia sendir, Huricane. Nirenel in osten lo.- odpowiedziałem prawie płacząc. Na jej twarzy odmalowała się głęboka ulga i szeroki uśmiech. - Satre, min sendir, Remus. Olomenia lo. - odparła. Zacisnąłem mocniej moją dłoń na jej i wróciliśmy do zamku.

Wyjaśnienie niektórych kwestii

Pozostawienie

Cóż, musicie wiedzieć, że w kulturze Elfów wierność małżeńska jest prawem. I Lupen naprawdę narobił sobie i Annabeth kłopotów. A Annabeth wykazała się niesamowitą odwagą, mówiąc mu " {...}jeśli ktoś się dowie...zawsze możesz mnie zostawić{...}". Oni są zaręczeni, a zostawienie narzeczonego/narzeczonej jest krokiem ostatecznym, zrywającym wszelkie więzy pomiędzy stronami. W praktyce powiedziała mu, że jeśli nie uda się zatrzymanie tego wszystkiego w tajemnicy, to jest gotowa zrezygnować ze wszystkiego, byle tylko on i dziecko mogli żyć bez dożywotniego piętna. Cała niesława spadła by wtedy na nią i musiała by uciekać, aby ratować życie ( Rodzina ścigała by ją za zhańbienie dobrego imienia).

Remus i Huricane

Te swoiste przezwiska, jakimi zwracają się do siebie w niektórych momentach to ich "przydomki" nadane przez matkę w dniu dwudziestych urodzin. Lupen dostał przydomek od ojca, gdyż jego matka zagineła, gdy miał pięć lat.

Język Elfów

Kilka słów jakie ze sobą wymienili po elficku, to de facto lekko przerobione wersy z bardzo starego poematu, " Ody do mej Miłości" Zawierają w sobie wyznanie miłości i przyrzeczenie trwania przy drugim na zawsze.

Imię Gilaren

Imię to oznacza "kruk, kruczek". Imiona są niesamowicie ważne w Elfickiej kulturze, więc wybranie imienia na takim etapie było ryzykowne. Raz, że mogło zupełnie nie pasować, dwa..."Imiona są trwałe. Jak coś raz nazwiesz, to nie zmieniaj nazwy. Bo zmiana nazwy musi mieć odzwieciedlenie w tym co nazwałeś.".

Elfia ślepota

Elfy nie widzą praktycznie nic w ciemnościach.


Komentarze

Please Login in order to comment!